wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział IX

Tego dnia zaczęły się ferie świąteczne.
Może i fajnie.. Ale Sam, zbytnio się nie cieszyła.. Wolałaby spędzić ten czas z rodziną, lecz w zaistniałej sytuacji to nie wchodziło w grę. Bała się, czy rodzice chłopaka ją zaakceptują może znienawidzą ? Kto wie.. Ale trudno. Już podjęła decyzję i zdania nie zmieni.
Obudziła się rano, jak zwykle było pochmurno i zimno. Podeszła do okna, a tam czekała na nią jej sowa z listem. Założyła szlafrok i ją wpuściła.. Odwiązała list, od jej nóżki, nie był on długo, zaledwie parę linijek.

Kochana Samantho,

 Jest nam strasznie przykro, że nie chcesz spędzić z nami świąt.. Ale to twoja decyzja, i już zdecydowałaś.. Mam nadzieję że razem z Fredem, wpadniecie do nas przynajmniej na jeden dzień.


Kochający Rodzice
Może.. - pomyślała, pakując ubrania.
Ubrała się i weszła do salonu. Wzrokiem, szukała rudowłosego chłopaka, co mogłoby się wydawać trudne, gdyż  oczywiście, było tam pełno Gryfonów, czekających na Mc Gonagall. W końcu ta przyszła, lecz dziewczyna nadal nie mogła go wypatrzeć... Szła przez zamek, a po nim ani śladu.. W końcu zobaczyła go, na przed zamkiem, biegł z jakąś paczuszką. Szybko wziął kufer i dołączył do grupy.
- Boję się.. - Wymamrotała lekko zdenerwowana..
- Nie masz czego - objął ją..
- A jak mnie twoi rodzice nie polubią ?
- Oni wszystkich lubią.. No oprócz ślizgonów..
- No a kim ja jeszcze, pare dni temu byłam ??
- Ale już nie jesteś. I to się liczy.
Doszli do powozów. Wsiedli do jednego, razem z Georgem, Ginny i Nevillem. Dziewczyna odnosiła dziwne wrażenie, że te osoby nie darzą jej szczególną sympatią..
- Dlaczego się właściwie przeprowadziłaś ? - Rozmowę zaczęła rudowłosa dziewczyna..
- A to trudna sprawa.. Podobno sami wiecie kto, ma powrócić, a dyrekcja szkoły, uważa że mój ojciec jest śmierciożercą.. I nie mogli sobie pozwolić na to, bym się dłużej tam uczyła..A no. Takie życie.
-  A skąd oni wiedzą, że Voldemort ma wrócić ? -wtrącił się z lekka lamusowaty chłopak.
-  A Kto ich tam wie.. Ta wysoka taka, co Hagrid do niej kręci bajera to dopiero debilka ...  Skończyła krótki kurs wróżbiarstwa, i się jara.. W kuli podobno przeczytała..
Rozległy się głośne śmiechy, okazało się że ta, akurat stoi obok ich powozu. Zmierzyła dziewczynę groźnym wzrokiem i odeszła..
- Mówię wam, dziwna jakaś .. - dokończyła.
Wysiedli, przy peronie  Madame Maxime, już stała obok ogromnego, brodatego mężczyzny, puszcając do niego zalotne uśmiechy..
- Obrzydliwe.. - stwierdzili bliźniacy, wsiadając do pociągu.
Trójka, znalazła wolny przedział. Usiedli. Pociąg ruszył..
- Ej .. Dlaczego wy przy mnie, jesteście tacy .. Hę .. NORMALNI ? 
- Bo on mnie przekupił - George wskazał na brata..
- .. A można wiedzieć czemu ?
- No bo, stwierdził że, uznasz go za Idiotę..
- A to akurat już dawno wiedziałam.. Ale mi to nie przeszkadza ..
- Noo to się cieszę - wyciągnął z kieszeni, jakąś małą figurkę, i rzucił nią w dziewczynę  - Łap.
- Mam się bać ? - Podniosła i zaczęła oglądać ..
- No ja na twoim miejscu bym się bał .. - odezwał się Fred.
Po chwili oglądania, w Samanthe wyprysnął jakiś zielony pył.
- Ty debilu ! - rzuciła tym, w chłopaka.
- Ej no nie bij !
- Ja nie pobiję ! Ja zabiję ! Ale najpierw pójdę to zmyć z twarzy.
W drodze, z toalety spotkała kogo ? Blaise 'a.
- Hey . Szukałem, cię .. To dla ciebie. Wesołych. - Uśmiechnął się, coś jej wręczając,  po czym odszedł.
Wróciła do przedziału, nie zwracając większej uwagi na wygłupiających się chłopców, zaczęła oglądać niestarannie zapakowane, w papier pudełeczko. Otworzyła, było to złote, wysadzane jakimiś kamyczkami serce na łańcuszku.. Była też maleńka karteczka z napisem '' Dla najpiękniejszej Gryfonki, jaką znam ''. Szybko schowała karteczkę do kieszeni, a naszyjnik, położyła obok siebie. Po chwili, obaj zorientowali się, że ta już wróciła i usiedli.
- Heey .
- Co Wam ?
- Mi nic .. A tobie Fred ?
- Teeż Nie . Co to ? - Podniósł prezent, który dostała przed chwilą .
- Yyy Naszyjnik ?
- A od kogo ?
- A co ? Zazdrosny ? Od Blaise'a
- A to czop !
- Ej ! Nie obrażaj go .. Bo to chyba jedyny, normalny Ślizgon..
- A po co ci to dał ?
- Ej ty serio jesteś zazdrosny ..
- Bo mam powody !
- Yyy ? Nie ?
- To ja zostawię was samych .. - George wyszedł.
- Ej no .. Ktoś daje mojej dziewczynie, tak drogi prezent, więc chyba mam prawo.
- Nie. - Zabrała mu naszyjnik, po czym wrzuciła go do torebki.
Chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy..
- Wiesz że tylko ciebie kocham.. To ty jesteś dla mnie najważniejszy ! - usiadła mu na kolanach, twarzą do niego - No uśmiechnij się.. Proszę ... Dał mi prezent .. No i co z tego ?
- Dużo .. No bo ja naprawdę cię kocham.. I nie chcę cię stracić ..
- Nie stracisz .. Obiecuje
Siedzieli tak, w milczeniu aż do Londynu. Wysiadając z pociągu, cichym głosem, powiedziała - Boję się ..
- Nie masz czego. - pocałował ją w policzek.. - polubią cię.
- No zobaczymy.. - po wyjściu z peronu 9 i 3/4, podbiegli do nich rodzice.
- Jak ja was dawno nie widziałam ! - Ucieszyła się pulchna kobieta - A ty to pewnie Samantha ? Tak ?
- T-taak - odpowiedziała, nieco speszonym głosem..
- O to świetnie ! Nie bój się ! Ja jestem Molly a to mój mąż Arthur.
- Miło pppoznać ..
- No chodźcie dzieciaki ! Idziemy !
Po dwóch godzinach, byli już w domku Weasleyów. Dziewczyna, była trochę zdziwiona widząc małą chatkę w polu. Ale no cóż, pokochała Freda za to kim jest, a nie za to czy jest bogaty.. A zresztą co to za różnica ? Nawet gdyby mieszkał w jaskini, i tak by go nie zostawiła.. Weszli do środka.
- Idźcie się rozpakować, za godzinę kolacja, a ty Samantho, będziesz spać u Freda i Georga. No ruszać się, jazda.
Wszyscy weszli po drewnianych, starych schodach.. Bliźniacy zaprowadzili ją do swojego pokoju.
- No to będzie ciekawie ! - odezwał się George.
- No bardzo .. - odpowiedziała.
- Ej co ci jest ? - Spytali obaj naraz ..
- No mówiłam wam że się boje noo .. Bo to też dla mnie trochę dziwne .. - usiadła na łóżku.
- Nie zjedzą cię .. przecież .. - objął ją. - Będzie dobrze..
- No zobaczymy..
- Ej ! Nie przytulać mi się tu ! - Krzyknął drugi bliźniak.
- Zamknij się .. - Dziewczyna rzuciła w niego poduszką ..
- To co ? Wojna na poduszki ? Chę ? - Złapał poduszkę i rzucił się na nią.
- Ogarnij się .. - Krzyczała, śmiejąc się.
Fred złapał inną poduszkę - ZŁAŹ Z MOJEJ DZIEWCZYNY PACANIE - Uderzył go nią tak mocno, że ten spadł z łóżka. Szybko wstał - Nic mi nie jest - Rzucił się na brata, obaj się przewrócili a Sam, nadal siedząc na łóżku się śmiała .. Słyszała tylko krzyki typu '' Może byś mi pomogła ? '' Albo rożne wyzwiska, kierowane w stronę drugiego.
I Tak im minęła ta godzina, zeszli na dół, dziewczyna oczywiście dość zdenerwowana. Usiedli przy stole, Molly rozpoczęła konwersacje.
- A czym zajmuje się twój ojciec ?
- Prowadzi mugolski bank..
- O ! To ciekawe, od zawsze interesowali mnie mugole.. ! - Wtrącił się Athtur.
- O tym już, wszyscy wiedzą tato.. - odezwał się George.
- A twoi rodzice to mugole ? - Z zaciekawieniem spytała kobieta.
- Niee .. Są czystej krwi.. Czasem nawet mi się wydaje, że mają na tym punkcie obsesję.. Ale mi to na przykład nie przeszkadza.
- Są też i tacy ludzie..
Po zjedzonej kolacji, para poszła na spacer..
- I co ? Było aż tak źle ?
- No nie.. no ale wiesz ..
- No nie wiem..
- Bożee ! Bałam się mam prawo.. A właśnie.. Zapomniałam ci powiedzieć.. Moi rodzice nas zapraszają..
- Teściowie ?! Czemu wcześniej nie powiedziałaś ??
- No mówie że zapomniałam ..
- Jasne ..
- Ej o co ci chodzi ?
- O nic .
- Eee.. Okej.. -  Odeszła pare metrów od niego, nagle poczuła coś zimnego i mokrego we włosach. Odwróciła się, ujrzała chłopaka, zbierającego śnieg, na kolejną śnieszkę.
- Ty mendo ! - wepchnęła go w śnieg.
- Ej no za co ?
- Za jajco ! - Ukucnęła obok niego, wcierając mu w twarz coraz więcej białego puchu.
- Długo ?
- Tak !
Przewrócił ją na plecy. - Poddasz się ?
 - Never !
- Tak ? - Rozpiął jej kurtkę a pod jej bluzkę zaczął wkładać śnieg.
- Ej no DEKLU !
- To poddajesz się ?
- TAK !
- No i prawidłowo ! - Siedząc obok niej, pocałował ją delikatnie. - Kocham cię. Wiesz ?
- Wiem, ale ja ciebie i tak bardziej !
- Bardziej się nie da !
- A Jednak. - wstała i otrzepała się. - Zimnooo !
- To chodź, przytulę.. - Objął zmarzniętą dziewczynę - Wracamy ?
- No możemy.. Bo nie chcę mówić przez kogo, ale jest mi trochę zimno..
Wtuleni w siebie, wrócili do domu..
- ZAKOCHAŃCE PRZYSZŁY ! - Rozległ się krzyk Rona.
- Ogarnij się .. - Ginny rzuciła w niego jakimś małym przedmiotem. - Możemy porozmawiać ? - zwróciła się do Sam.
- No jasne.. - Zdziwiła się trochę, i poszła za nią. Obie usiadły na kanapie w salonie.
- Więc o co chodzi ?
- Ty naprawdę umiesz przepowiadać przyszłość, czy tylko tak ci się wydaje ?
- A nie wiem.. Podobno mam jakiś dar, ale czy to prawda ?
- No bo myślałam, nad tym co powiedziałaś wtedy, podczas obiadu.. I ja naprawdę chyba w Harrym się zakochuje tylko nie wiem jak mu o tym powiedzieć ..
- Najlepiej od początku.. Powiedz mu co ci leży na sercu.. Zrozumie..
- A jeśli nie ? I uzna mnie za kompletną idiotkę ?
- Nie uzna .. To mądry chłopak i musiałby być niezłym .. debilem, żeby tak zrobić .. .. Jesteś inteligentną i ładną dziewczyną.. Dasz radę.. - objęła ją
- Dziękuje..
- Powodzenia.. Wierzę w ciebie.. - Wstała, i poszła do pokoju bliźniaków, ci jak zwykle się wydurniali. Położyła się na łóżku, myśląc nad prezentem od Ślizgona, a bardziej o karteczce dołączonej do niego..
Minęła jakaś godzina.. George już chyba spał, przynajmniej tek jej się wydawało.. Poszła do łazienki, przebrała w piżamę i wróciła na łóżko. Fred położył się obok niej.
- Ślicznie wyglądasz - pocałował ją w policzek..
- Tak wiem.. Podobno lepiej bez piżamy ..
- No zapewne tak .. Chociaż do końca nie jestem pewien.. Musiałbym zobaczyć.. - Włożył rękę pod jej bluzkę, chwilę później ją zdjął. - Zdecydowanie lepiej. - Zaczął całować ją po brzuchu, później po dekolcie, szyi i ustach.
- Uspokój się.. - Zerknęła na śpiącego chłopaka.
- On już dawno śpi.. - odpowiedział nie przerywając.
- A jeśli jednak nie ?
- Znam go od szesnastu lat.. uwierz..
- No niech ci będzie..
- Mogę ? - złapał rękoma za zapięcie od stanika.
- No nie bardzo.. - zaśmiała się.
-  A co się tu odbywa !  - usłyszeli krzyk Georga.
-  No widzisz ?! - szepnęła w stronę jej chłopaka.
- Śpij ! - Krzyknął Fred !
Dziewczyna założyła górę od piżamy. - Dobra chodźmy już spać ..
- No dobrze.. - chłopak posmutniał.
Wtuliła się w niego. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc . Kolorowych snów ..
I Zasnęli..

-

Brak komentarzy: