piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział X

- Wstawajcie ! Już Boże Narodzenie ! Prezenty ! - Obudził ich krzyk Molly.
- Ciszej tam, ja tu próbuje spać ! - Odkrzyknął George.
- Śpi to się w nocy ! - Usłyszeli - Wstawać !
Dziewczyna półprzytomna zwlekła się z łóżka za nią Fred. Oczywiście, wyścig do łazienki wygrała Ona, więc dopiero po jakiejś godzinie, wszyscy byli gotowi. Zeszli na dół.
- No co ? Nie cieszycie się ? Święta są ! - Arthur spojrzał na nich.
- Oj cicho - Żona uderzyła męża ścierką. - Pewnie jesteście głodni, siadajcie.
- Mamoo ! Mogę dzisiaj spać na kanapie ? Bo oni strasznie długo w nocy rozmawiali.. - spytał półprzytomny chłopak.
-  No ja mam nadzieję, że TYLKO rozmawiali.. - Odezwał się Ron, gryząc kanapkę.
- A co boisz się że zostaniesz wujkiem ? W tak młodym wieku.. Naucz się lepiej jeść normalnie.- Zaśmiała się rudowłosa.
- Oj przestańcie ! Cieszmy się że Fred znalazł miłość życia ! - Żartobliwie stwierdził ich Ojciec. - A tak właściwie, Samantho wracając do Mugoli to ... - przerwał Fred.
- Nie widzisz jak ona się stresuje ?
- Zamknij się - Dziewczyna delikatnie szturchnęła chłopaka.
- Ej za co ? Bo nie dostaniesz prezentu !
- Za jajeczko . A Pff .. Łaski nie robisz ..
Po skończonym śniadaniu, zaczęło się odpakowywanie prezentów. Dziewczyna dostała ich około dwunastu.. Uroki spędzania świąt a tak dużym gronie. Rodzice, jak zwykle, dali jej bon do centrum handlowego.. Każdy by się cieszył, lecz to oznacza iż nie wiedzą czym się interesuje.  Fred dużego pluszowego  misia, ona zaś podarowała mu błyskawicę. Miotła jak miotła, jemu przecież się przyda. Oprócz tego sporo biżuterii i słodyczy. Najbardziej jednak, zastanawiał ją otrzymany poprzedniego dnia prezent od Blaise'a.. Ale no cóż. Wrócą do szkoły, to się go spyta. Ginny, dostała od niej perfumy podobnie jak Molly, tylko oczywiście inne. A Ron i George ? Nie zasłużyli.. A tak serio pierwszemu podarowała książkę '' Jak się zachować w towarzystwie czarodziejów '' to mu się na pewno przyda. Drugiemu zaś jakiś dziwny zegarek.. Sama nie wiedziała dokładnie co w nim wyjątkowego.
Dzień minął bardzo szybko.. Nawet aż za bardzo.. Wszyscy śmiali się, wyłupiali. Jak w normalnej rodzinie. No właśnie NORMALNEJ. U niej w domu tak nie było.. Niestety..
Wieczorem wysłała list do rodziców, potwierdzający że wpadnie do nich nazajutrz z chłopakiem.. Miała nadzieję że go zaakceptują.. Tak jak jego rodzice ją..
- Idziemy spać ? - spytała chłopaka
- No wiesz .. George śpi na dole więc nie musimy..
- Ty to masz tylko jedno w głowie... - położyła się obok niego.
- Już mówiłem, jestem tylko zwyczajnym nastolatkiem.
- Tya .. Zwyczajnym.. Jakoś tego nie widać - zaśmiała się.
- Menda.
- Miło mi. Ja Samantha.
- To miało być zabawne ?
- A nie było ?
- A idź ty.
- Nie mam zamiaru się włóczyć po nocy..
- No też racja.. Mogliby cię zjeść .. DEMENTORZY.
- No zapewne.. Bo oni tylko czekają na to aż wyjdę na dwór.
- Hę .. A jeśli tak ? - podniósł się i usiadł obok niej.
- Ty lepiej bój się jutra.. Bo mogą cię dopaść.
- Niby gdzie ?
- U mnie w domu.
- Aaa że niby rodzice ?
- A ty myślałeś że kto ?
- Ja nie myśle ..
- Wiem o tym kotek. Tymczasem idę spać bo rano trzeba wstać..
- I do teściów zapierdalać ..
- No dokładnie. Dobranoc.
- Ej ! Bo ja dzisiaj tylko jednego buziaka od ciebie dostałem .. - zesmucił się
Usiadła obok niego - Kocham cię - Zaczęła go namiętnie całować i ściągać koszulkę.
- Mrrr .. - Na chwilę oderwał od niej usta, i zaczął zdejmować bluzkę, po chwil rozpinał jej stanik, ta oczywiście go powstrzymała. - Ej dlaczego nie mogę ?
- Po prostu nie chcę. Zrozum.
- No dobrze .. Przepraszam..
- Ej nie masz za co.. - Usiadła mu na kolanach i mocno przytuliła..- poleciała jej łza.
Otarł ją.. - Co jest ?
- Nic.. Kocham cię.
- Ja ciebie też, ale nie chcę żebyś była smutna..
- Nie jestem ! - Spojrzała mu w oczy - Jestem szczęśliwa.. Nawet nie wiesz jak bardzo głuptasie !
- No mam taką nadzieję - położył ją na łóżku, i się obok niej. - Dobranoc kwiatuszku.
- Dobranoc kochanie. - Wtuliła się w niego i zasnęła ...

________________________________________________________________________________

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział IX

Tego dnia zaczęły się ferie świąteczne.
Może i fajnie.. Ale Sam, zbytnio się nie cieszyła.. Wolałaby spędzić ten czas z rodziną, lecz w zaistniałej sytuacji to nie wchodziło w grę. Bała się, czy rodzice chłopaka ją zaakceptują może znienawidzą ? Kto wie.. Ale trudno. Już podjęła decyzję i zdania nie zmieni.
Obudziła się rano, jak zwykle było pochmurno i zimno. Podeszła do okna, a tam czekała na nią jej sowa z listem. Założyła szlafrok i ją wpuściła.. Odwiązała list, od jej nóżki, nie był on długo, zaledwie parę linijek.

Kochana Samantho,

 Jest nam strasznie przykro, że nie chcesz spędzić z nami świąt.. Ale to twoja decyzja, i już zdecydowałaś.. Mam nadzieję że razem z Fredem, wpadniecie do nas przynajmniej na jeden dzień.


Kochający Rodzice
Może.. - pomyślała, pakując ubrania.
Ubrała się i weszła do salonu. Wzrokiem, szukała rudowłosego chłopaka, co mogłoby się wydawać trudne, gdyż  oczywiście, było tam pełno Gryfonów, czekających na Mc Gonagall. W końcu ta przyszła, lecz dziewczyna nadal nie mogła go wypatrzeć... Szła przez zamek, a po nim ani śladu.. W końcu zobaczyła go, na przed zamkiem, biegł z jakąś paczuszką. Szybko wziął kufer i dołączył do grupy.
- Boję się.. - Wymamrotała lekko zdenerwowana..
- Nie masz czego - objął ją..
- A jak mnie twoi rodzice nie polubią ?
- Oni wszystkich lubią.. No oprócz ślizgonów..
- No a kim ja jeszcze, pare dni temu byłam ??
- Ale już nie jesteś. I to się liczy.
Doszli do powozów. Wsiedli do jednego, razem z Georgem, Ginny i Nevillem. Dziewczyna odnosiła dziwne wrażenie, że te osoby nie darzą jej szczególną sympatią..
- Dlaczego się właściwie przeprowadziłaś ? - Rozmowę zaczęła rudowłosa dziewczyna..
- A to trudna sprawa.. Podobno sami wiecie kto, ma powrócić, a dyrekcja szkoły, uważa że mój ojciec jest śmierciożercą.. I nie mogli sobie pozwolić na to, bym się dłużej tam uczyła..A no. Takie życie.
-  A skąd oni wiedzą, że Voldemort ma wrócić ? -wtrącił się z lekka lamusowaty chłopak.
-  A Kto ich tam wie.. Ta wysoka taka, co Hagrid do niej kręci bajera to dopiero debilka ...  Skończyła krótki kurs wróżbiarstwa, i się jara.. W kuli podobno przeczytała..
Rozległy się głośne śmiechy, okazało się że ta, akurat stoi obok ich powozu. Zmierzyła dziewczynę groźnym wzrokiem i odeszła..
- Mówię wam, dziwna jakaś .. - dokończyła.
Wysiedli, przy peronie  Madame Maxime, już stała obok ogromnego, brodatego mężczyzny, puszcając do niego zalotne uśmiechy..
- Obrzydliwe.. - stwierdzili bliźniacy, wsiadając do pociągu.
Trójka, znalazła wolny przedział. Usiedli. Pociąg ruszył..
- Ej .. Dlaczego wy przy mnie, jesteście tacy .. Hę .. NORMALNI ? 
- Bo on mnie przekupił - George wskazał na brata..
- .. A można wiedzieć czemu ?
- No bo, stwierdził że, uznasz go za Idiotę..
- A to akurat już dawno wiedziałam.. Ale mi to nie przeszkadza ..
- Noo to się cieszę - wyciągnął z kieszeni, jakąś małą figurkę, i rzucił nią w dziewczynę  - Łap.
- Mam się bać ? - Podniosła i zaczęła oglądać ..
- No ja na twoim miejscu bym się bał .. - odezwał się Fred.
Po chwili oglądania, w Samanthe wyprysnął jakiś zielony pył.
- Ty debilu ! - rzuciła tym, w chłopaka.
- Ej no nie bij !
- Ja nie pobiję ! Ja zabiję ! Ale najpierw pójdę to zmyć z twarzy.
W drodze, z toalety spotkała kogo ? Blaise 'a.
- Hey . Szukałem, cię .. To dla ciebie. Wesołych. - Uśmiechnął się, coś jej wręczając,  po czym odszedł.
Wróciła do przedziału, nie zwracając większej uwagi na wygłupiających się chłopców, zaczęła oglądać niestarannie zapakowane, w papier pudełeczko. Otworzyła, było to złote, wysadzane jakimiś kamyczkami serce na łańcuszku.. Była też maleńka karteczka z napisem '' Dla najpiękniejszej Gryfonki, jaką znam ''. Szybko schowała karteczkę do kieszeni, a naszyjnik, położyła obok siebie. Po chwili, obaj zorientowali się, że ta już wróciła i usiedli.
- Heey .
- Co Wam ?
- Mi nic .. A tobie Fred ?
- Teeż Nie . Co to ? - Podniósł prezent, który dostała przed chwilą .
- Yyy Naszyjnik ?
- A od kogo ?
- A co ? Zazdrosny ? Od Blaise'a
- A to czop !
- Ej ! Nie obrażaj go .. Bo to chyba jedyny, normalny Ślizgon..
- A po co ci to dał ?
- Ej ty serio jesteś zazdrosny ..
- Bo mam powody !
- Yyy ? Nie ?
- To ja zostawię was samych .. - George wyszedł.
- Ej no .. Ktoś daje mojej dziewczynie, tak drogi prezent, więc chyba mam prawo.
- Nie. - Zabrała mu naszyjnik, po czym wrzuciła go do torebki.
Chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy..
- Wiesz że tylko ciebie kocham.. To ty jesteś dla mnie najważniejszy ! - usiadła mu na kolanach, twarzą do niego - No uśmiechnij się.. Proszę ... Dał mi prezent .. No i co z tego ?
- Dużo .. No bo ja naprawdę cię kocham.. I nie chcę cię stracić ..
- Nie stracisz .. Obiecuje
Siedzieli tak, w milczeniu aż do Londynu. Wysiadając z pociągu, cichym głosem, powiedziała - Boję się ..
- Nie masz czego. - pocałował ją w policzek.. - polubią cię.
- No zobaczymy.. - po wyjściu z peronu 9 i 3/4, podbiegli do nich rodzice.
- Jak ja was dawno nie widziałam ! - Ucieszyła się pulchna kobieta - A ty to pewnie Samantha ? Tak ?
- T-taak - odpowiedziała, nieco speszonym głosem..
- O to świetnie ! Nie bój się ! Ja jestem Molly a to mój mąż Arthur.
- Miło pppoznać ..
- No chodźcie dzieciaki ! Idziemy !
Po dwóch godzinach, byli już w domku Weasleyów. Dziewczyna, była trochę zdziwiona widząc małą chatkę w polu. Ale no cóż, pokochała Freda za to kim jest, a nie za to czy jest bogaty.. A zresztą co to za różnica ? Nawet gdyby mieszkał w jaskini, i tak by go nie zostawiła.. Weszli do środka.
- Idźcie się rozpakować, za godzinę kolacja, a ty Samantho, będziesz spać u Freda i Georga. No ruszać się, jazda.
Wszyscy weszli po drewnianych, starych schodach.. Bliźniacy zaprowadzili ją do swojego pokoju.
- No to będzie ciekawie ! - odezwał się George.
- No bardzo .. - odpowiedziała.
- Ej co ci jest ? - Spytali obaj naraz ..
- No mówiłam wam że się boje noo .. Bo to też dla mnie trochę dziwne .. - usiadła na łóżku.
- Nie zjedzą cię .. przecież .. - objął ją. - Będzie dobrze..
- No zobaczymy..
- Ej ! Nie przytulać mi się tu ! - Krzyknął drugi bliźniak.
- Zamknij się .. - Dziewczyna rzuciła w niego poduszką ..
- To co ? Wojna na poduszki ? Chę ? - Złapał poduszkę i rzucił się na nią.
- Ogarnij się .. - Krzyczała, śmiejąc się.
Fred złapał inną poduszkę - ZŁAŹ Z MOJEJ DZIEWCZYNY PACANIE - Uderzył go nią tak mocno, że ten spadł z łóżka. Szybko wstał - Nic mi nie jest - Rzucił się na brata, obaj się przewrócili a Sam, nadal siedząc na łóżku się śmiała .. Słyszała tylko krzyki typu '' Może byś mi pomogła ? '' Albo rożne wyzwiska, kierowane w stronę drugiego.
I Tak im minęła ta godzina, zeszli na dół, dziewczyna oczywiście dość zdenerwowana. Usiedli przy stole, Molly rozpoczęła konwersacje.
- A czym zajmuje się twój ojciec ?
- Prowadzi mugolski bank..
- O ! To ciekawe, od zawsze interesowali mnie mugole.. ! - Wtrącił się Athtur.
- O tym już, wszyscy wiedzą tato.. - odezwał się George.
- A twoi rodzice to mugole ? - Z zaciekawieniem spytała kobieta.
- Niee .. Są czystej krwi.. Czasem nawet mi się wydaje, że mają na tym punkcie obsesję.. Ale mi to na przykład nie przeszkadza.
- Są też i tacy ludzie..
Po zjedzonej kolacji, para poszła na spacer..
- I co ? Było aż tak źle ?
- No nie.. no ale wiesz ..
- No nie wiem..
- Bożee ! Bałam się mam prawo.. A właśnie.. Zapomniałam ci powiedzieć.. Moi rodzice nas zapraszają..
- Teściowie ?! Czemu wcześniej nie powiedziałaś ??
- No mówie że zapomniałam ..
- Jasne ..
- Ej o co ci chodzi ?
- O nic .
- Eee.. Okej.. -  Odeszła pare metrów od niego, nagle poczuła coś zimnego i mokrego we włosach. Odwróciła się, ujrzała chłopaka, zbierającego śnieg, na kolejną śnieszkę.
- Ty mendo ! - wepchnęła go w śnieg.
- Ej no za co ?
- Za jajco ! - Ukucnęła obok niego, wcierając mu w twarz coraz więcej białego puchu.
- Długo ?
- Tak !
Przewrócił ją na plecy. - Poddasz się ?
 - Never !
- Tak ? - Rozpiął jej kurtkę a pod jej bluzkę zaczął wkładać śnieg.
- Ej no DEKLU !
- To poddajesz się ?
- TAK !
- No i prawidłowo ! - Siedząc obok niej, pocałował ją delikatnie. - Kocham cię. Wiesz ?
- Wiem, ale ja ciebie i tak bardziej !
- Bardziej się nie da !
- A Jednak. - wstała i otrzepała się. - Zimnooo !
- To chodź, przytulę.. - Objął zmarzniętą dziewczynę - Wracamy ?
- No możemy.. Bo nie chcę mówić przez kogo, ale jest mi trochę zimno..
Wtuleni w siebie, wrócili do domu..
- ZAKOCHAŃCE PRZYSZŁY ! - Rozległ się krzyk Rona.
- Ogarnij się .. - Ginny rzuciła w niego jakimś małym przedmiotem. - Możemy porozmawiać ? - zwróciła się do Sam.
- No jasne.. - Zdziwiła się trochę, i poszła za nią. Obie usiadły na kanapie w salonie.
- Więc o co chodzi ?
- Ty naprawdę umiesz przepowiadać przyszłość, czy tylko tak ci się wydaje ?
- A nie wiem.. Podobno mam jakiś dar, ale czy to prawda ?
- No bo myślałam, nad tym co powiedziałaś wtedy, podczas obiadu.. I ja naprawdę chyba w Harrym się zakochuje tylko nie wiem jak mu o tym powiedzieć ..
- Najlepiej od początku.. Powiedz mu co ci leży na sercu.. Zrozumie..
- A jeśli nie ? I uzna mnie za kompletną idiotkę ?
- Nie uzna .. To mądry chłopak i musiałby być niezłym .. debilem, żeby tak zrobić .. .. Jesteś inteligentną i ładną dziewczyną.. Dasz radę.. - objęła ją
- Dziękuje..
- Powodzenia.. Wierzę w ciebie.. - Wstała, i poszła do pokoju bliźniaków, ci jak zwykle się wydurniali. Położyła się na łóżku, myśląc nad prezentem od Ślizgona, a bardziej o karteczce dołączonej do niego..
Minęła jakaś godzina.. George już chyba spał, przynajmniej tek jej się wydawało.. Poszła do łazienki, przebrała w piżamę i wróciła na łóżko. Fred położył się obok niej.
- Ślicznie wyglądasz - pocałował ją w policzek..
- Tak wiem.. Podobno lepiej bez piżamy ..
- No zapewne tak .. Chociaż do końca nie jestem pewien.. Musiałbym zobaczyć.. - Włożył rękę pod jej bluzkę, chwilę później ją zdjął. - Zdecydowanie lepiej. - Zaczął całować ją po brzuchu, później po dekolcie, szyi i ustach.
- Uspokój się.. - Zerknęła na śpiącego chłopaka.
- On już dawno śpi.. - odpowiedział nie przerywając.
- A jeśli jednak nie ?
- Znam go od szesnastu lat.. uwierz..
- No niech ci będzie..
- Mogę ? - złapał rękoma za zapięcie od stanika.
- No nie bardzo.. - zaśmiała się.
-  A co się tu odbywa !  - usłyszeli krzyk Georga.
-  No widzisz ?! - szepnęła w stronę jej chłopaka.
- Śpij ! - Krzyknął Fred !
Dziewczyna założyła górę od piżamy. - Dobra chodźmy już spać ..
- No dobrze.. - chłopak posmutniał.
Wtuliła się w niego. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc . Kolorowych snów ..
I Zasnęli..

-

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział VIII

Następnego dnia, rano gdy dziewczyna się obudziła Fred jeszcze spał. Nie budząc go, poszła do łazienki się ogarnąć. Wzięła, prysznic owinęła się ręcznikiem, i postanowiła go obudzić. - Wstawaaj kochanie - pocałowała go delikatnie. Usłyszała .. - Jeszcze nie.. no daj mi chwilkę noo ..
- Ale tylko chwilkę . - poszła się ubrać. Gdy zapinała stanik, chłopak stanął nieco zaspany w drzwiach - Która goodzina ?
- Dziewiąta - odpowiedziała zakładając bluzkę.
Chłopak przetarł oczy, podszedł do niej.
- Mrrr - złapał ją w pasie.
- Mogę  się najpierw ubrać ?
- Możesz ale nie musisz. - uśmiechnął się.
- Zabawny jesteś .. - zaśmiała się.
- No co ? Ja cię wolę taką ..
- Ale raczej nauczyciele nie byliby zadowoleni, gdybym tak wyszła na korytarz..
- Ale uczniowie, już tak.
Pocałował ją namiętnie.. - Wiesz że śliczna jesteś ? - Posadził ją na jakiejś szafce, i położył ręce na jej udach.
- Nie musisz mi tego ciągle powtarzać .. - Zdjęła mu koszulkę, przez wczorajszą '' pomroczność '' nie dostrzegła zarysów mięśni na jego brzuchu..
- Muszę ! I nadal mnie zadziwia fakt, że tak piękna dziewczyna, mogąca mieć każdego .. Jest ze mną ..
- Bo może cię kocha ?
- Ale czy na pewno ?
- Tak .
- Udowodnij.
- No ciekawe jak ..
Rozległo się pukanie do drzwi. Szybko się ubrali, a ona poszła zobaczyć kto to. A byli to : George, Angela i Fleur..
- Słyszeliśmy o tym co się wczoraj stało.. Przykro mi. - Ostatnia z wymienionych osób, przytuliła ją - Jak się czujesz ?
- Teraz już dobrze .. Wejdźcie.
Każdy usiadł, gdzie, kto mógł i zaczęła się rozmowa.
- Ale mam nadzieję że Dumbledore coś z tym zrobi - odezwał się George.
- no dzisiaj miał wezwać naszych rodziców, i zostanę przeniesiona do innego domu ..
- No i dobrze, mam nadzieję że Malfoya wyleją ..
- Wątpię ... Ma ojca zbyt wysoko ustawionego w Ministerstwie.. To bez szans. - wtrąciła się Angela.
- Najgorsze jest to że on przyjeżdża do nas na święta .. Ale mam nadzieję że gdy rodzice się o tym dowiedzą, to zmienią zdanie..
- Zawsze możesz spędzić Święta u nas - powiedzieli obaj bliźniacy na raz.
- Chciałabym, ale nie wiecie jacy są moi rodzice .. Chodźmy na śniadanie, bo głodna trochę jestem.
Udali się do Sali Głównej, usiedli przy jednym stole, i zaczęli jeść .. JAJKA.. Czemu od tak dawna nie było niczego innego na śniadanie ? Ale cóż. Po chwili podszedł do niej ponownie Blaise.
- Możemy pogadać ?
- Nie mamy o czym.
- Ale to jest serio ważne.
- Nie ROZUMIESZ ??Nie to nie.
- Minuta rozmowy ?
- To mów tutaj. Dopóki moja cierpliwość się nie skończyła.
- A nie możnaby na osobności ?
- No chyba nie ?
- Ej no bo to ważne ..
- No okej.. - wstała i poszła za nim.

- No więc chodzi o to, że Draco to skończony łajdak.
- Tyle to ja sama wiem..
- Ale czekaj bo to nie koniec.On wczoraj, po balu wszystkim opowiadał, że co on z tobą nie robił.. No ja w to nie wierzę ale są osoby które wierzą ..
- A co robiliśmy ?
- No wiesz ..
- Sex ? Człowieku, on mnie próbował zgwałcić !
- No wiem ale słuchaj dalej. Przyszedł Snape, i go chciał wyjebać.No i właśnie masz Dyrektor cię szuka.
- Tyle ?
- No nie.
- Człowieku ..
- No okej, okej. No i on się próbował bronić tym, że ty sama chciałaś i w ogóle.
- Człowieku .. Gadasz mi w kółko o tym samym !
- No wiem, ale słuchaj..
- Ogarnij.
- On cię kocha.
- Ale mnie to chuj obchodzi ..
- Ale poczeekaj. Na balu widziałem jak mu Pansy wlewała coś do soku z Dyni.
- Ona nie lepsza ..
- No i Snape, kazał jej wypić Veritaserum.
- I  ??
- Się przyznała .. I została '' wydalona ''
- I w końcu ta rozmowa zaczęła mnie ciekawić.
- No i to wszystko.. A teraz idź doo Dumbledorea.
- No właśnie miałam taki zamiar..
Udała się w kierunku gabinetu. Tam czekali jej rodzice, Snape i Malfoyowie. Draco podbiegł do niej, zaczął przepraszać, lecz ta nic sobie z tego nie robiąc usiadła.
- Pansy Parkinson została wydalona ze szkoły, w związku z tym, że to ona zainicjowała tą sytuację. Sprawę uważam za zakończoną. A panna Willson, niech zgłosi się do mnie przed obiadem. Wtedy tiara wybierze ci nowy dom.
- No i dobrze.
Wszyscy wyszli, stanęli przed gabinetem żeby omówić całą sytuację.
- To jak ze świętami ? - Spytała Samantha.
- No co jak ? Draco działał pod wpływem jakiegoś eliksiru, więc nie był niczego świadom - Odpowiedział jej ojciec.
- Więc świąt nie spędzam w domu. - odeszła.
Po paru minutach, spotkała bliźniaków. Podszedł do niej George.
- No hej, kochanie.
- Ogarnij się - zorientowała się że to nie on, i podeszła do drugiego.
- To jest Fred.
-  No niech ci będzie.. Ale następnym razem ci się to nie uda ! Zostawiam was zakochańce.
- No to mów jak było.
- No więc tak, On był pod wpływem eliksiru, podanego przez Pansy, i nie wiedział co robi. Ją wywalili, a sprawa jest zakończona.
- A co z nowym domem ?
- Mam przyjść do niego przed obiadem i ta czapka się wypowie i już ;D
- Mam nadzieję że Gryffindor..
- No ja też.. Ale to tylko głupia czapka .. Aaaa i nie wracam na święta do domu ..
- Czyli jedziesz do mnie ? - ucieszył się.
- A mam inne wyjście ?
- No nie. - Uśmiechnął się i podniósł ją. - Kocham cię !
- Wiem .. Wiesz ja idę zobaczymy się później.
- Będę tęsknić.
Minęło kilka godzin, dziewczyna udała się do Dyrektora. Ten najpierw spytał się jej czy ta naprawdę tego chce, a później wypowiedziała się tiara :
- Hmm .. Trudna sprawa .. Myślałam że odpowiedni będzie Slytherin, ale w tym momencie.. Hmm.. odwaga .. Sprawiedliwość .. Oj Taak ... Myślę że nadawałabyś się do Ravenclaw .. Hmmm .. Inteligencja .. ogromna .... Wiedza, też nie przeciętna ... Myślę że ... GRYFFINDOR !
Ta wiadomość, sprawiła że na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
- No to teraz, idziemy na obiad .. Strasznie zgłodniałem .. A dzisiaj ma być Kurczak !
- Jak zawsze.. A właśnie.. Dlaczego codziennie na śniadanie są jajka ?
- A bo to moje ulubione śniadanie.
- Ahaaam .. Ale czasem mogłoby być coś innego..
- Na przykład ?
- Chociażby naleśniki, czy coś w tym guście ..
- No pomyślę ..
Weszli do sali głównej.. Podszedł do swojej mównicy i potężnym głosem, rzekł.
- Więc.. Po długich przemyśleniach, namysłach, Ta oto młoda dama, zostaje przeniesiona do Gryffindoru, ze względu na zaistniałą sytuację. - zwrócił się do dziewczyny - Idź zajmij swoje miejsce, twoje rzeczy czekają na ciebie w dormitorium Gryffindoru.
Ta pobiegła, i usiadła obok Freda.
- No to właśnie wygrałem 10 galeonów.
- Jak to ??
- No bo z Georgem, założyłem się że trafisz do Gryffindoru.. - zachichotał
- No zabawne .. A tak w ogóle co byś chciał dostać na gwiazdkę ?
- Bardzo dyskretne pytanie ..
- No a co ? Miałabym dać ci coś, czego byś nie chciał ? Więc wolę spytać ..
- A nie wiem .. Wszystko będzie dobre ;D
- No to zobaczymy... Zrobię tak, że następnym razem powiesz co chcesz.
- O ile następny raz będzie..
- Coś sugerujesz ?
-  nie nic, głośno myślę  ..
- Ej ! Mogę wam przepowiedzieć przyszłość ? - Krzyknęła do Gryffonów.
Spojrzeli się na nią dziwnie, po chwili się zgodzili.
- No więc tak, Ginny.. Będziesz miała troje dzieci ..
- A z kim ? - Odezwała się ruda dziewczynka.
- Zgadnij.. Siedzi przy tym stole.
- Z Nevillem ?
- Nie ..
- Z HARRYM ! - wtrącił się Ron
- Bravoo dla rudego pana, z kurczakiem w ręce ! Kto następny ??
Harry nieco speszony - To może ja ?
- Hmmm ... Przeżyjesz !
Spojrzeli się na nią dziwnie ..  Jakby nie chcieli żeby ten przeżył ..
- No co ? Prawdę mówię .. Sybilla mi powiedziała że mam talent !!
- On to wiele mówi .. - Odezwał się jakiś, nierozpoznawalny dla niej głos ..
- Dobra, nie to nie ..
Fred przytulił swą ukochaną.. - A mi co przepowiesz ?
- Hmm .. Umrzesz !
- No kiedyś na pewno ...
- Ale nie dożyjesz starości .. - rzekła, wstając od stołu - idę się rozpakować.
Chłopak poszedł za nią. Wychodząc słyszeli jakieś szepty '' ale on się zmienił '' etc.
Weszli do salonu, był jakiś dziwny, mniejszy od jej poprzedniego ale no cóż.. Usiedli na kanapie i zaczęli się całować. Chłopak, włożył rękę pod jej bluzkę, ta czuła się jakoś dziwnie.. może bała się że ktoś wejdzie ? Możliwe.
- Wczorajszy wieczór, a raczej noc, była wspaniała .. - odezwał się. - Ślicznie wyglądasz jak śpisz..
- No wiesz .. Nie wiem jak wyglądam gdy śpię..
- Ale ja wiem.. I mam nadzieję że będzie więcej okazji, do zobaczenia cię w trakcie snu.
- Czy coś sugerujesz ?
- Nie, skądże ..
- Mam taką nadzieje..
- Śliczna jesteś.. - położył ręce na jej pośladkach.
- Nie musisz mi tego ciągle powtarzać ..
- Muszę .. !
- Grozisz mi ?
- Tak - rozpiął jej koszulę - Mrr, czarny stanik.. Ale zapewne lepiej wyglądasz bez niego..
- Zbok !
- Jestem tylko szesnastolatkiem ! Mam prawo !
- Pff .. Kocham cię durniu .
- Ja ciebie też, MENDO SPOŁECZNA.
- Czemu społeczna ?
- Bo ja tak mówię !
- Debil jesteś i tyle !
- Ale i tak mnie kochasz - nadal nie odrywał wzroku od jej piersi.
- Czy ty masz w głowie tylko jedno ?
- Tak .................... CIEBIE !
- I w pakiecie moje cycki..
- Ty to powiedziałaś..
- Ty pomyślałeś..
-  Nie. Chociaż może .. Przez chwilę ...
- No właśnie !
Do pokoju weszła pewna grupa uczniów. Dziewczyna w pośpiechu zapinała koszulę, oczywiście krzywo.
Fred zaczął się dość głośno śmiać..
- A co wam tak wesoło ? - Spośród grupy ludzi, wyłoniła się Mc Gonagall.
- A nie, nic .. - powiedzieli oboje.
- Mam taką nadzieję. Ktoś zostaje w zamku na święta ? - Nikt się nie odezwał więc kobieta wyszła..
- Nadal myślę o twoich jak to powiedziałaś, cyckach - szepnął jej na ucho.
- Debil - uderzyła go poduszką.
- Ej no za co ?!
- Ty już wiesz .. Dobra idę się rozpakować.-  Udała się w kierunku pokoju dziewcząt.
Wieczór minął strasznie szybko.. A to '' rozmowa '' z Fredem, kolacja .. I oczywiście Sen.

***



piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział VII

Dni do Balu minęły strasznie szybko. W tym  czasie, Samantha spędzała każdą wolną chwilę z Fredem. Czuła, że się w nim zakochuje, lecz chciała powiedzieć mu to dopiero dzisiejszego wieczora.
Wstała rano i zeszła na śniadanie, lecz go nie widziała.. Trudno. Usiadła przy stole, dosiadł się do niej Draco.
- Ej .. Ja naprawdę cię przepraszam.. Nie wiedziałem że cię tym ranię..
- Nie wiedziałeś ? Całując się z inną dziewczyną myślałeś że mnie to nie zrani ? Śmieszny jesteś !
- Ja nie chciałem ! To ona się na mnie rzuciła !
- To po jakiego w ogóle z nią rozmawiasz ?!
- Wiem.. Przepraszam .. - Wymamrotał, próbując ją pocałować.
- Daj mi spokój. Rozumiesz ? - Wybiegła z sali.
Usiadła na jakichś schodach.. Chyba jeszcze nigdy tam nie była.. Płakała .. I tak mijały godziny. Aż w końcu znalazł ją profesor Snape.
- A co ty tu jeszcze robisz ? Idź się szykować na Ball !
- Zaraz miałam iść.. Panie Profesorze...
Wstała, i udała się w kierunku salonu Ślizgonów. Szła, długimi korytarzami, aż w końcu spotkała Freda.
- Ty płakałaś ? Ej co się dzieje ?
- Nie ważne..
- Ważne ! Bo chodzi o ciebie..
- Draco ..
- Ale co Draco ?
- Próbował nie przepraszać..
- I Co ?
- A jak myślisz ?
- Wybaczyłaś mu ?
- No chyba głupi jesteś ..
- No tyle, to ja wiem ..
 Przytuliła go..
- Wiesz, chyba cię ..
- Ale co ?
- Chyba cię kocham...
- Ja ciebie też .. Chciałem ci to powiedzieć, ale bałem się trochę twojej reakcji..
- Widzimy się na balu - puściła go i odeszła.
Z uśmiechem weszła do salony, tam podszedł do niej Blaise.
- Możemy porozmawiać ?
- No mów, bo trochę się śpiesze..
- Bo Draco naprawdę nie chciał ..
- A Mnie chuj obchodzi co on chciał, a czego nie..
Weszła do pokoju, usiadła przed lustrem, i zaczęła się czesać.. Kończyła swoją fryzurę, spojrzała na zegarek:
- O Matko ! Już 19.42 ! o 20.00 się bal zaczyna !
Szybko założyła sukienkę, buty i wybiegła z pokoju. W salonie, aż roiło się od ślizgonów..
Wszyscy zaniemówili, widząc bladą, czarnowłosą dziewczynę, w pięknej, białej, pokrytej czarną koronką sukni. Po Pansy widać było zazdrość, a Draco ? Żałował tego co zrobił..
Dziewczyna wyszła, nie chcąc gadać z żadnym z nich.
Weszła do Sali, przed schodami, czekał już na nią Fred. Zaniemówił gdy ją zobaczył, zeszła po schodach, on podał jej rękę, i pocałował w policzek.
- Ślicznie wyglądasz..
- Ty też nie najgorzej.. O wiele lepiej niż Ron.- zaśmiała się.
-  Mogę cię przytulić ? Cały dzień tęskniłem..
- No a czemu byś nie mógł ?
- No nie wiem..
- Głupi jesteś .. - Przytuliła się do niego.
Zeszli się już wszyscy. Draco mało zawału nie dostał, jak zobaczył ich razem.. A z kim od przyszedł ? Z PANSY ! I on jeszcze rano chciał do niej wrócić ? Żałosne ...

Minęły może z 3 godziny.. Usiedli obok siebie na jakiejś ławeczce.
- Zaczyna się robić nudno .. Może pójdziemy na spacer po zamku ? - Spytała, tuląc się do niego.
- No możemy..
Blondyn nie wytrzymał, podbiegł do nich.
- Możecie się tak z łaski swojej nie obściskiwać na moich oczach ??
- Miałeś, zjebałeś to teraz spierdalaj. - Odpowiedział.
- Ty to się nie odzywaj  Rudzielcu ! Ciebie nikt o zdanie nie pytał .
- Uspokójcie sie - Krzyknęła. Oczy większości zwróciły się na nich.
- Po pierwsze. Draco. My nie jesteśmy razem. Co jeszcze rano chciałeś do mnie wrócić a na bal przychodzisz z dziewczyną przez którą się rozstaliśmy. Czy to normalne ?
- A po drugie ? - Spytali obaj.
- Po drugie nie psuj mi tego wieczoru. Możesz ?
- Jak wolisz. Ale pamiętasz że widzimy się w święta.
- Wolałabym nie pamiętać.. Chodz Fred, idziemy.
Wyszli oboje z sali.
- Ja już tego nie wytrzymuje.. Czemu on włazi w moje życie jak w swoje ??
- Bo to idiota jest.. A co będzie w święta. - spytał.
- No a jak myślisz ? Moi rodzice zaprosili Malfoyów. Nasi ojcowie znają się ze szkoły. Jedna Klasa, jeden dom no wiesz .. I Po przeprowadzce z Francji postanowili odnowić przyjaźń.
- Zawsze na święta możesz przyjechać do mnie, mama na pewno się ucieszy.
- No raczej nie bardzo.. Rodzice raczej mi nie pozwolą ..
- No to trochę słabo ..
Doszli do jakichś schodów, chłopak usiadł.
- Nie siadasz ?
- A w jakim kolorze mam sukienkę ?
- Biało-Czarna.
- No właśnie..
- To usiądź mi na kolanach.
Po chwili namysłu - No okej .. - usiadła twarzą do niego.
- Wiesz że jesteś piękna ?
- Powtarzasz mi to co najmniej 5 razy dziennie..
- Bo to prawda.
 - Kochany jesteś..
- Eee Tam.
- Nie Ee tam tylko tak !
-Chcesz się kłócić ?
- Tak !
- Menda !
- I jak ty mnie nazywasz ? RUDZIELCU !
- Foch .
- Za co ?
- Za Rudzielca.
- To ja też Foch.
Wstała i odeszła..
10 minut później.
- Nadam Foch ? - Spytał Chłopak.
- Tak.
- To Dobrze.
Dziewczyna udała się w kierunku sali balowej, chłopak nie poszedł za nią. Lecz, podbiegł do niej Draco.
- I czego znowu chcesz ??
- Ciebie !!
- Ale nie dostaniesz. Spadaj debilu.
- Pewna ? - Zaczął ją całować, dotykać.
Próbowała go odpychać lecz nie dała rady. Krzyczała ale nikt się nie zjawiał. Zaczęły jej lecieć łzy, dlaczego z pozoru normalny, spokojny chłopak to taki cham ? - Zostaw mnie - krzyczała. Wepchnął ją do jakiegoś składzika. - Nie chcesz po dobroci to będzie siłą.
- Zostaw mnie ! nie rozumiesz ?
- I Co ? Gdzie twój wybawca ??
Łzy leciały jej coraz mocniej. Związał jej ręce sznurkiem i próbował rozpiąć sukienkę.
Nie wiedziała co ma robić..
Fred zastanawiał się gdzie poszła.. Usłyszał jej krzyk  Otworzył drzwi a tam była ona, cała we łzach, związana i Blądyn, próbujący zdjąć jej sukienkę.
- Drętwota ! - Machnął różdżką, a Draco poleciał w górę, i upadł z hukiem.
- Nic ci nie jest ? - Spytał zmartwiony, rozwiązując jej ręce.
- Kocham cię.. - przytuliła go..
- Ja ciebie też, nie płacz już. Jestem tutaj, i nic złego ci się już nie stanie.
Blondyn nieco oszołomiony wstał, i wybiegł ze składzika.
- Na pewno nic ci nie jest ? .. Pożałuje tego
- Nie ..
- Chodźmy do Dumbledore'a. On musi wyciągnąć z tego jakieś konsekwencje..
- Nie warto.. On się już nigdy nie zmieni..
- Chodź .. - wziął ją za rękę.
Udali się do sali balowej, tam przy jednym ze stolików siedział Dyrektor z innymi nauczycielami.
- Profesorze Dumbledore. Możemy Pana na chwilę prosić.?
Starzec spojrzał na zapłakaną, trzęsącą się dziewczynę. - Oczywiście.
Poszli w milczeniu do jego gabinetu.
- Więc co się stało panno Willson ? Usiądźcie.
Dziewczyna,  nie mówiła nic, lecz po chwila zaczęła opowiadać co się wydarzyło.
- No bo..  Z Fredem wyszliśmy z balu, no i zostawiłam go na chwilę prze schodach w końcu zamku.. Jak szłam, to przybiegł Malfoy.. - Spojrzała na chłopaka, w jej oczach widać było przerażenie całą sytuacją - Popchnął mnie na ścianę, zaczął całować, obmacywać.. Wepchnął mnie do składzika, związał ręce, zaczął rozbierać ''
Starzec zaniemówił..
- Gdyby nie On, nie wiem co byłoby ze mną..
- Samantho, jutro wezwę waszych rodziców. Dostałem też list z Ministerstwa, w którym piszą że prosiłaś o zgodę na przeniesienie do innego domu. I Takową zgodę również otrzymałem.Myślę że w zaistniałej sytuacji to konieczne ..  Jutro, podczas obiadu, ogłosimy to. Tymczasem, pójdziemy teraz do dormitorium Slytherinu, zabierzesz swoje rzeczy, i tą noc spędzisz w domku dla gości,a pan Weasley, będzie pilnował żeby ci włos z głowy nie spadł !
- Dziękuje ... - Cała trójka udała się do salonu Ślizgonów. Dziewczyna wzięła swoje rzeczy, i udała się za Dumbledorem do swojego '' nowego '' miejsca zakwaterowania.
- Tylko nie robić mi tu nic, co nie jest dozwolone w waszym wieku ! - zaśmiał się - nie przejmuj się. Będzie dobrze.
Wyszedł. Sam położyła się na łóżku, chłopak położył się obok niej.
- I jak się czujesz ?
- Coraz lepiej..
- Wiesz, ja pójdę po jakieś swoje rzeczy. Zaraz wrócę. - Dał jej buziaka i wyszedł.
Ta poszła do łazienki się przebrać, i ogarnąć , sukienkę powiesiła na szafie i ubrała się w różową piżamę. W końcu przyszedł.
- Tęskniłam.. - zawiesiła się mu na szyi.
- Ja też.. - Położył ją na łóżku i zaczął całować. Włożył rekę pod jej bluzkę i zaczął dotykać po brzuchu. Ona nie była mu dłużna, chwilkę później zdjęła mu koszulę. Lecz ona nie pozwoliła mu na nic więcej, może kiedyś ? Ale nie po takim wieczorze..

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział VI

Następnego dnia, wstała dość wcześnie. Ubrała się, i zaczęła szybko odrabiać lekcje, których nie zdążyła zrobić poprzedniego dnia.. Lecz w jej głowie siedział ciągle on. Nie chciała wracać do Draco, nie chciała nawet słyszeć jego imienia... Do jej pokoju weszła Pansy.
- Ha ! Samantha .. taka .. Samotna ? - zaśmiała się szyderczo.
- Jeśli o to ci chodzi, to weź se go.
- Ah tak ! Ty już masz nowego..
- A co ? Zazdrościsz ? Draco poskarżył ci się ? Jakie przykre. Nie masz swojego życia to musisz się wpierdalać w cudze  ? I jeśli byś mogła, to wyjdź. Nie mam ochoty dłużej oglądać, twojej mordy.
- Jeszcze zobaczymy .. Dziwko !
Wybiegła z jej pokoju. Sam, spojrzała na zegarek i postanowiła udać się na śniadanie.
Przed wejściem do wielkiej sali spotkała jego.
- Czekałem na ciebie - zza pleców wyciągnął bukiet kwiatów - Proszę, to dla ciebie piękna.
- Dziękuje - wzięła bukiet - Ale za co to ?
- Za to że jesteś wspaniała, a tak w ogóle .. Czy nie poszłabyś ze mną na bal ? - uśmiechnął się .
nie wiedziała co powiedzieć.. Myślała że on już zapomniał o tym co mówił poprzedniego dnia..
- A czy to jest może jeden z twoich snów ?
- Tak, z dzisiejszej nocy.
- To bardzo chętnie go spełnię - przytuliła go.
- Ja lecę na lekcje.. Wróżbiarstwo .. Masakra jakaś ..
- Miałam to samo wczoraj na eliksirach ..
- No nie dziwię się .. Snape nie jest zbyt towarzyski ..
- No niestety .. A masz może ochotę na spacer po lekcjach ?
-  Z tobą zawsze.
- To co ? O 15 przy sowiarni ? Muszę wysłać list do Ministerstwa.
- No dobrze .. Będę tęsknił.
Nic nie odpowiadając, poszła na śniadanie. Położyła bukiet obok siebie, i zaczęła jeść.
Podeszła do niej przyjaciółka ze starej szkoły..
- Hej .. Słyszałam że pokłóciłaś się z Draco .. Przykro mi ..
- Szczerze ? Mi nie. W końcu zobaczyłam jaki jest na prawdę.. Chamski i beszczelny .. Przepraszam ale śpieszę się na zajęcia.. - Wstała i pożegnała przyjaciółkę.
- No okej.. pa ..
***
Wszystkie lekcje były strasznie nudne .. Zaklęcia .. Transmutacja .. Ron popisał się, zmieniając żabę w butelkę .. Z Oczami .. I na koniec ta .. Historia Magii. Przekleństwo.
W końcu wybiła piętnasta.. Tak długo wyczekiwana godzina. Dziewczyna szybko popędziła do sowiarni. On już tam był. Rzuciła mu się na szyję, dając mu przy tym buziaka.
- Czym sobie zasłużyłem na tak miłe przywitanie ?
- Tym że jesteś. - Weszli po schodach - Chopin !
- Takie imię dla sowy ? No wiesz co .. Jeszcze sie obrazi..
- Nie obrazi .. - Dała sowie list. - Do ministerstwa.
- Hmm .. A po co tam list wysyłasz.  ?
- Kiedyś się dowiesz. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Chodz..
Zaczęli schodzić po dość oblodzonych schodach. Nagle dziewczyna poślizgnęła się i zjechała na sam dół.
- Nic ci nie jest ? - podbiegł do niej, podał rękę i pomógł wstać . .
- Niee - Zaśmiała się - Chcodź na spacer.
- Obrazisz się jak coś zrobię ?
- Nie pytaj, tylko działaj.
Złapał dziewczynę w talii - Wiesz, jak cię pierwszy raz zobaczyłem, to .. od razu mi się spodobałaś.. Gdy rano, zgodziłaś się iść ze mną na ball .. to ..
- Coo ? - zawiesiła ręce na jego szyi.
Ten nic nie mówiąc, odgarnął jej włosy z twarzy, jeszcze raz spojrzał w jej piękne, błękitne oczy.. Aż w końcu ich usta się spotkały.. Dziewczynie poleciała łza .. Szczęścia. Była tak szczęśliwa jak nigdy, nawet przy Draco, nie czuła tego co będąc przy nim. Ten, oderwał w końcu od niej usta.
- Dziękuje..
- Za co ?
- Za to że uczyniłaś mnie szczęśliwym człowiekiem..
Nie zauważyli nawet tłumu ludzi, zbierającego się wokół nich. Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem. Ślizgonka i Gryfon ?

Rozdział V.

Ta sielanka, zakochanych nastolatków trwała dość długo.. Wszystko zaczęło się psuć na tydzień przed balem. Samanthe denerwowało to że, Draco jeszcze jej nie zaprosił.. On natomiast myślał, że to oczywiste, że jeśli się z kimś jest, to z tą osobą idzie się na bal.
Dziewczyna od rana myślała o tym.. Wchodząc do sali na śniadanie, ujrzała Draco, z jej wrogiem. Pansy. Zatrzymała się na chwilę, a z jej oka poleciała łza. Ta szybko ją otarła rękawem szaty, i udała się w stronę stołu Ślizgonów. Jak gdyby nigdy nic, przywitała się z chłopcem, delikatnym buziakiem i usiadła obok niego. Rywalka zmierzyła ją wzrokiem lwa, pilnującego swoich młodych.
Po chwili Samantha się odezwała po raz kolejny.
- Ooo Hej Pansy. Nie zauważyłam cię.
- To lepiej pożycz sobie okulary od tego .. Pottera. - odparła szyderczym uśmiechem.
- Ty natomiast powinnaś pożyczyć trochę mózgu od Granger - zaśmiała się - bo jeśli swojego nie masz ..
- Tyy - wypowiedz przerwał jej Draco.
- Czy wy musicie się ciągle kłócić ? Nie można przez was nawet spokojnie zjeść. Weźcie przestańcie z tą '' nienawiścią ''.
Zapadła grobowa cisza. Po chwili, Sam zorientowała się że zaraz zaczyna się lekcja eliksirów.
- Chodź Draco. Snape nie toleruje spóźniania się.
- On to niczego nie toleruje - parsknął śmiechem, po czym wstał i poszedł za dziewczyną.
Nie odezwali się do siebie przez całą drogę do sali, a on miał minę jak dziecko, któremu zabierze się smoczek.
- Co ci się stało ? Wyglądasz ... jakbyś był zły czy coś ...
- Jeszcze nie wiesz o co mi chodzi ? Jesteś tak zazdrosna o nią, że aż rzygać mi się chce.. Możecie już skończyć tą'' rywalizację '' ? przecież wiesz że kocham tylko ciebie...
Przytuliła go, a z jej oczu popłynęła łza..
Nagle usłyszeli, groźny, dość chłodny głos.
- A wy długo jeszcze macie zamiar się tak przytulać ?? Czy w końcu zaszczycicie swoją obecnością klasę. ?
- Taak, już idziemy .. - weszli do sali, i usiedli razem w ławce, na końcu sali.
Lekcja nie była dość ciekawa, zresztą oboje niezbyt uważali. Co chwila spoglądali na siebie, pisali liściki.. Na pozór normalny związek dwojga nastolatków.
***
Po skończonych zajęciach rozdzielili się, ten znowu poszedł gdzieś z Goylem.. Boże, jak ona go nienawidziła.. Ale nie ważne.. Szła sobie korytarzem do biblioteki aż nagle zobaczyła Draco .. I To z Kim ? Pansy ! Ta widząc ją, pocałowała chłopaka tak namiętnie, jak nigdy nikogo.. Po jej policzkach spłynął strumień łez. Odbiegła. Parkinson czuła z tego ogromną satysfakcje. Na samą myśl, żeby zepsuć ten związek, na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Triumfując, nawet się nie zoriętowała, że chłopak pobiegł za swoją ukochaną..
Nie znalazł jej jednak, więc udał się do swojego dormitorium, myśląc że ona tam już jest.. Lecz się mylił. Znalazł ją jednak ktoś inny, Fred Weasley, nie znała go za dobrze ale z opowieści jej chłopaka, a raczej ''byłego'' chłopaka wynikało że to kompletny kretyn.
Usiadł obok niej, otarł łzy chusteczką, i przytulił.. Ta odepchnęła go..
- Przepraszam .. - powiedział ciut speszony.
- Nie ma za co - jej policzki znów pokryły się łzami..
- Ej nie płacz .. - pocieszał ją - szkoda takich pięknych oczu na łzy.
- Jak mam nie płakać ?? Jak widzę mojego chłopaka, całującego się z tą zdzirą..
- Nie jest ciebie wart., zrozum.
- Tyle że ja go kocham, a on nawet nie zaprosił mnie jeszcze na bal.. Ale w tych okolicznościach, mogę w ogóle nie iść..
- Daj spokój. Jesteś piękną i mądrą czarownicą ! Wielu chłopaków chciałoby iść z tobą na bal..
- No ciekawe kto ..
- Na na przykład ja.
Spojrzała na niego..
- Mówisz tak, bo chcesz mnie pocieszyć..
- Nie prawda. Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, chciałem by tiara przydzieliła cię do Gryffindoru. Ty nawet nie pasujesz do Slytherinu !
- Mój ojciec tam był, to pewnie dlatego..
- A Matka ?
- Beauxbatons.
- Uuu no to lipa ..
- No tak trochę ..
- I widzisz ? Już nie płaczesz.
Przytuliła go.
- Dziękuje.
- Nie ma za co, pamiętaj jak będzie ci smutno to zawsze jakoś spróbuje poprawić ci humor. - Uśmiechnął się - Idziemy na spacer ? - Wstał i podał jej ręke.
Ta złapała go za nią i poszła z nim.
W tym momencie, zobaczyła w nim nie tylko Weasleya, lecz kogoś, z kim może być zupełnie szczera, z kogoś z kim może '' normalnie '' porozmawiać..
Doszli do jakiejś polany, chłopak usiadł.
- No na co czekasz ? Siadaj !
- No chyba cię pogięło.. Nie usiądę na śniegu !
- To usiądź mi na kolanach - Zaśmiał się.
- W snach.
- No to pozwól żeby jeden, z moich snów się spełnił.
- No niechętnie.
- No nie bądź lama !
- A będę.
-No nie..
- A jednak.
- No to będziesz stać ..
- A no będę.
- No i dobrze.
Po chwili milczenia.
- Nogi mnie bolą .. Chodźmy do zamku, bo jeszcze chwila i będziesz mnie musiał nieść.
- A z przyjemnością.
Wstał i wiął ją na ręce.
- Czy byłbyś tak łaskawy, i mógł odstawić mnie na miejsce ?
- Noo Peewnie. Że nie.
- Menda.
- Możliwe.
I znów cisza .. Doniósł ją do zamku. Przed wielkimi dębowymi drzwiami, odstawił ją na ziemię. Całą sytuacje widział Draco przez okno. Z wściekłoścą zbiegł po schodach, i udał się w kierunku wyjścia. Otworzył wrota, i zobaczył ją.. śmiejącą się z jego jednym z wielu wrogów.
- Ty podły rudzielcu - wymierzył różdżką w jego stronę. - Jak śmiesz zbliżać się do niej !
- A ty ? Jak możesz, mając tak wspaniałą dziewczynę jak ona, całować się z Pansy ? - Wyciągnął swoją różdżkę.
- Nie będą z tobą rozmawiać o tym - pociągnął dziewczynę za ramie.
- Zostaw mnie ! To boli ! - Krzyknęła
Ten puścił ją i odszedł. - Weasley, jeszcze popamiętasz..
Dziewczyna cała zapłakana usiadła na murku, Fred usiadł obok niej i i nic nie mówiąc  mocno  przytulił. Wiedział że ta, teraz potrzebuje kogoś, kto będzie dla niej wsparciem. Chciał walczyć o nią, o osobę która od dawna tkwiła w jego pamięci.